Elżbietanki z Pietrowic
Szarytki w Raciborzu tak wspomina Paweł Newerla: „ Zgromadzenie sióstr św. Elżbiety, ze względu na noszone stroje zakonne nazywane szarytkami, zostało utworzone w Nysie w 1842 roku, gdzie znajdował się ich dom macierzysty. Z Nysy, w 1867 roku, trzy zakonnice przybyły do Raciborza. Zamieszkały w prywatnym mieszkaniu przy ulicy Zborowej . Przybyły na zaproszenie ks. Hermana Schaffer, ówczesnego proboszcza z Raciborza. Siostry miały zajmować się ambulatoryjną opieką nad mieszkańcami. W 1871 roku proboszcz miejski zakupił budynek starej poczty przy ulicy Solnej. Po zakupieniu jeszcze dwóch sąsiednich domów, w 1901 roku wybudowano nowy klasztor dla szarytek. Okazały dom klasztoru z czerwonej cegły zachował się do naszych czasów. Obecnie mieści się w nim Archiwum Państwowe. Szarytki zostały z niego usunięte w latach pięćdziesiątych XX wieku. W 1880 roku siostry szarytki opiekowały się 273 chorymi, z czego wyleczono 222, a trzydzieści siedem osób zmarło. Wśród podopiecznych było 226 katolików, dwudziestu siedmiu ewangelików i dwudziestu Żydów. We wskazanym roku siostry wydały 6176 porcji posiłków obiadowych i kolacyjnych.” c.d.n.
Bruno Stojer
Świadek historii -Hubert Posmik
W lipcu tego roku zmarł Hubert Posmik (1932-2022). Jego ojciec Robert Posmik (Marek) pochodził z Małej Strany. Zaś matka Adelajda Gillar pochodziła z gospodarstwa z Welkej Strany. Hubert gospodarzył na statku matki, stąd często był nazywany Gillar. Kiedyś wezwany na plebanię w pewnej sprawie, ówczesny proboszcz ks. Weidler również zwrócił się do niego per panie Gillar. Hubert w 1961 roku ożenił się z makowianką - Sigrid Golaś (1931-2018) - córką młynarza, właściciela młyna górnego w Makowie. W 1966 roku, na działce kupionej od starej Pietrzkuli na Welkej Stranie państwo Posmik budują wielki dom. Pracowity Hubert z zamiłowaniem uprawia swoje prawie 10 ha gospodarstwo ulubionymi końmi, hoduje też 5-6 krów. Nigdy jednak nie bierze udziału w procesji konnej. Dziadek Karl Gillar (1872-1955) na to nie pozwalał, bo pamiętał, jak w czasie przygotowań i prób do wielkanocnych wyścigów, konia z jego gospodarstwa „zajechali na śmierć”. W 1978 roku Sigrid i Hubert Posmik wyjeżdżają do Reichu. Mieszkają w Augsburgu, Hubert pracuje w wielkim magazynie metalowych części zamiennych do maszyn. Gdy przyjeżdżają kontrahenci z Polski jest też tłumaczem. Po fajramcie i w każdą sobotę do godz. 13.00 dodatkowo pracuje jako ogrodnik. Jest dokładny i lubi porządek, wszycko musi być namazane i poukładane. Nigdy nie wyjeżdża na urlop, uważa, że narodził się po to, by pracować. Natomiast jego żona jeździ na wycieczki i uczestniczy w pielgrzymkach po całej Europie. Żona umiera w 2018 roku i zostaje pochowana w Pietrowicach Wielkich. Po namowach rodziny w 2020 roku, już schorowany przyjeżdża z powrotem do Pietrowic i zamieszkuje w swoim domu. Jest wiernym czytelnikiem „Wieści od św. Wita”, zwłaszcza ostatniej strony. W ten sposób dochodzi do naszego kontaktu. Przynoszę Hubertowi stare zdjęcia do rozszyfrowania i pytam o „stare pieczki”. Hubert miał doskonałą pamięć i interesował się życiem społeczności lokalnej. Dziadek Huberta, wspomniany już Karl Gillar, który odbywał służbę wojskową w garnizonie berlińskim, miał okazję spacerować z Johannem Pohl po mieście. Ten przechadzał się po mieście zamaszyście wzbudzając zainteresowanie przechodniów i można było usłyszeć komentarze: idzie zapaśnik Abs-dwa (Geht Abs zwei). Karl Abs był wówczas czołowym zapaśnikiem cesarstwa niemieckiego. Karl Gillar wspominał, że Johann zjadał mendel jaj (15 sztuk) na jeden posiłek. Hubert Posmik zrobił wykaz petrowskich gospodarzy z 1943 roku, podając ile koni w masztalni stało u każdego z nich. Naliczył 157 koni. Wspomniał też, że prawie dwa lata po zakończenia wojny w Pietrowicach nadal nie było prądu. Były też wielkie kłopoty z zakupem opału na zimę. Przykładowo mojemu dziadkowi Johanowi Libera zimą 1945/46 sąsiad porąbał wrota na opał, dziadek z rodziną powrócił z zawieruchy wojennej dopiero wiosną 1946. Hubert Posmik spisał też wszystkie kobiety z Pietrowic, które w latach 1945-1978 chodziły w stroju ludowym (po chłopsku). W lutym tego roku obchodził swoje 90- te urodziny.
Bruno Stojer
Ich Troje przi Svatim Krziżu
We svatek 15 augusta je Zielna Panynka Marija i idzie se świacić zeliny. W to święto po połedniu trzy parafianki z Pietrowic przyjechały do kościoła świętego Krzyża i zaśpiewały morawskie różańce, które znały od swoich przodków. Marię Herud, Weronikę Fojcik i Marię Dyrschlag nagrywał Jerzy Pośpiech. Udało się zarejestrować 10 odmian(form) śpiewanego różańca morawskiego:
I formuła
Zdrav budź Spasiteli, Nasz wykupiteli, Do Twich swatich ran, Duszi zawiram, Nejsładszi Jeżiszi
II formuła
Jeżiszi Kryste Ukrziżowani, Zmiłuj se zlituj se, nad duszu jeji (abo jeho, abo duszyczkami)
III formuła
Panie Jeżiszi Kryste, przez Twoje hoszke muky, Podej te duszyczce, Prawe ruky
IV formuła
Swati Swati Swati, Sam Pon Bóh nad nami, Jeżisz Marija Josef, Racz budź dycky s nami
V formuła
Miyłoserni Jeżiszi, pro miyłoserdyństwi Twe,Wywedź duszi z oczyści, miyłoserni Jeżiszi
VI formuła
Zdrowaś Kralowno Różańce, Zdrowaś Maciczko Jeżisze, Od Aniełaś pozdrawiena, Proś za nas miłeho Sina [śpiewana do dnia dzisiejszego podczas nabożeństw maryjnych- jedna dziesiątka]
VII formuła
Swata Anna Bohu miyła, żydowskeho rodu była, Cero jej i Joachima, proś za nas miyłeho Sina
VIII formuła
Matko Dobre Rady, oroduj Ti za nas u Synaczka Tweho, przijmawej se za nas
IX formuła
Jeżisz Maria Josef Joachim Swata Anno, Zdrowaś Marija Panno, Zdrawaś Marija, Milości pylna, Pros za nas swata Anno
X formuła
Jeżisz Chrystus na wysości, w te to Welebne Swatości, Jeżisz Maria Jozef Joachim, Swata Anno, Ceła rodzina Chrysta Pana,Orodujcie za nas
Bruno Stojer
Hore farska stodoła
Czasopismo pisane w języku morawskim „Katolickie nowiny …” z 20 kwietnia 1912 roku podaje:
„Z Wielkich Pietrowic. W poniedziałek koło północy straszny pożar strawił za godzinę 3 masywne stodoły. Ogień wybuchł w stodole sedloka Petra Skerhut [Bańka], a ponieważ był dość silny wiatr, rozszedł się szybko na sąsiednie farskie stodoły i masarza Petra Waclawczik [Aleksander]. W mgnieniu oka stały wszystkie trzy stodoły w płomieniach. Aczkolwiek przyjechało dużo sikawek z całej okolicy, nawet z Raciborza, było niemożliwe aby coś uratować. Słoma, siano, maszyny i wszystko co było w stodołach zgorało. Niezrozumiałe jest, że stara drewniana stodoła Alberta Glanii, która była tylko 10 kroków od pożaru, została nienaruszona. Właściciele spalonych stodół byli ubezpieczeni”.
Czasopismo pisane w języku polskim „Nowiny Raciborskie” 18 Kwietnia 1912 Nr45 pisze:
„W Pietrowicach w poniedziałek wieczorem spaliły się dwie stodoły proboszczowskie”. Zapewne ten wielki pożar nie uszedł uwadze również gazetom pisanych w języku niemieckim, których wtedy w Raciborzu było kilkanaście. Jednak egzemplarze archiwalne tych gazet znajdują się w archiwum we Wrocławiu i są bardzo niekompletne.
Paweł Suchanek w swej książce „Historia wsi ..” wydanej w 1983 roku pisze na str. 68 : … pożarów, które zdołano ustalić z pamięci mieszkańców… w 1913 pożarem objęte były stodoły Bańki, Skerhuta, Aleksandra i stodoła plebanii.
Paweł Newerla w swej książce „Pietrowice Wielkie…” wydanej w 2017 roku pisze na str.150 : „ W 1913 spłonęła stodoła na plebanii i trzy sąsiednie ( w kierunku wschodnim)” Jeszcze ustalono: Na obecnej posesji rodziny Augustyn do 1945 roku mieszkała rodzina Skerhut o przydomku Bańka. Hans Skerhut (1931-2008) mieszkał w Niemczech, ale tu w Pietrowicach został pochowany. Był ostatnim „Bańką”. Został pochowany na grobie dziadka Petra Skerhut (1859-1936). Peter Waclawczik (1841-1924) miał syna Aleksandra ur. w 1877 roku. W metryce zapisano, że miał „Rufname” (był nazywany) Aleksandrem. Inny Skerhut o przydomku Masarz, Józef Skerhut (1866-1923) ożenił się z Emilią Wacławczik, córką Petra. Ich syn Adolf Skerhut ur. w 1893 roku, na posesji teścia otworzył zakład ślusarski. Wtedy już obydwa sąsiednie domy należały do rodziny Skerhut. Ciekawe, czy wiedzieli, że mają wspólnego przodka, był nim Vitus Skerhut (1713-1772). U rodziny Skerhut przydomek Masarz pojawia się już u Thomasa Skerhut (1801-1893)(bekannt auch Masarz). Był to praprapradziadek Waltra i Ingi. Autorzy opisujący pożary używali albo nazwiska albo przydomku. Pomylili się o jeden rok, ale przy przekazie ustnym jest to dopuszczalne. Stodoła plebani jest podwójna. Można ją traktować jako jedną, albo dwie.
Bruno Stojer
Dziesięć panien mądrych
Pod powyższym tytułem ukazała się książka franciszkanina Zdzisława Kijasa o dziesięciu siostrach zakonnych, które zimą i wiosną 1945 roku straciły życie podczas zdobywania Śląska przez Rosjan. Już w 1946 roku siostry próbowały podjąć starania o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, ze względów politycznych było to niemożliwe, następna próba była w 1959 roku, również bezskuteczna, dopiero w roku 1989 otworzyły się nowe możliwości i w 2011 roku rozpoczął się proces beatyfikacyjny tychże panien a 19 czerwca 2021 roku został podpisany przez papieża Franciszka dekret o męczeństwie naszych sióstr, pozwalający na ogłoszenie ich błogosławionymi. Nastąpiło to 12 czerwca 2022 roku w katedrze wrocławskiej. Wszystkie siostry należały do Zgromadzenia Sióstr św. Elżbiety i w większości pochodziły ze Śląska. W 1945 roku śmierć poniosło przeszło sto sióstr elżbietanek. Zginęły z rąk czerwonoarmistów w obronie własnej czystości lub broniąc godności innych, którym służyły. Pośród nich była też petrowsko – Beata Schebesta ur. 20.12.1877 roku, śluby zakonne złożyła w 1912 roku . Pracowała jako pielęgniarka zakonna w Nowym Jiczynie, w Dreźnie, Głubczycach i Nysie. Jej imię zakonne - Flavia. Zmarła 21 kwietnia 1945 roku w Nysie. Jej ojcem był Anton Schebesta (1846-1917). W kościele i na procesjach prowadził śpiewy, stąd jego przydomek Śpiywok. Paweł Paleta, który się do tej rodziny przyżenił, odziedziczył również ten przydomek. Matką była Johanna z domu Wytzisk (1851-1914). Miała ośmioro rodzeństwa. Dwóch braci zostało księżmi w zakonie werbistów. Jeden z nich był naukowcem światowej sławy – Paweł Schebesta.
Dlaczego spośród stu sióstr, które zginęły beatyfikowano tylko dziesięć ? Bo gdy w 2011 roku rozpoczęto proces beatyfikacyjny, to udało się znaleźć wystarczającą dokumentację tylko co do dziesięciu sióstr. Gdy 10 lat temu siostry z Nysy poprosiły mnie o informacje dotyczące siostry Beaty umiałem przekazać tylko to co w metrykach kościelnych i kilka zdań o jej rodzicach z Małej Strany. Najstarsi sąsiedzi pamiętają tylko zakonnicę Agnes Schebestę ur.1914r. ale to było już o jedno pokolenie do przodu - Agnes była córką brata Beaty - Johanna Schebesta (1879-1918). Pracowała w Berlinie - Weissennsee. Elżbietanki wyniesione na ołtarze:
1.Julianna Edelburgis Kubitzki (drugie imię jest zakonne) ur.1906r. w Dąbrówce Dolnej k. Namysłowa. W klasztorze zrobiła kursy pielęgniarskie i była pielęgniarką z powołaniem fachowym i duchowym. Kochała chorych. Zastrzelona przez pijanego rosyjskiego żołdaka 20 lutego 1945 w Żarach broniąc się przed kolejnym gwałtem.
2.Frieda Rosaria Schilling ur.1908r. we Wrocławiu w rodzinie wyznania ewangelickiego. Pracowała we Wrocławiu, Nowogrodźcu, Głogowie, Nysie, Katowicach, Legnicy. W większości tych placówek siostry prowadziły szpitale. Wielokrotnie zgwałcona o potem zastrzelona przez rosyjskiego komendanta 23 lutego 1945 roku w Nowogrodźcu.
3.Klara Adela Schramm ur.1885r. w Łącznej k. Kłodzka. Większość swojego zakonnego życia przeżyła na placówce w Ramułtowicach k. Wrocławia. Zajmowała się pomocą ambulatoryjną, wspieraniem ubogich, udzielaniem schronienia starcom. W 1944 roku została przełożoną placówki w Godzieszowie k. Lubania. Została zastrzelona 25 lutego 1945 roku broniąc swej czystości, dzień wcześniej rosyjscy żołnierze zastrzelili miejscowego proboszcza. Jej ciało odnaleziono dopiero w latach 70-tych.
4.Anna Sabina Thienel ur.1909r. w Rudziczce pow. Prudnik. Od 1935 roku pracowała we Wrocławiu w Domu św. Mikołaja, gdzie było dziewięć sióstr. Siostry pomagały ubogim, przede wszystkim rodzinom robotniczym, prowadziły przedszkole i szkołę robót ręcznych oraz dom starców. Zastrzelona została przez czerwonoarmistę 1 marca 1945 w Lubaniu broniąc godności innych. 5. Jadwiga Adelheidis Töpfer ur.1887r. w Nysie. W wieku czterech lat osierociła ją matka a w 12 roku życia ojciec. Jej pierwszą placówką był Dom św. Jerzego w Nysie a potem była nauczycielką i dyrektorką szkoły w Koźlu. Od 1943 roku posługiwała znowu w Nysie. Czerwonoarmista bez wahania, z zimną krwią pociągnął za spust i wystrzelił. Siostra Jadwiga padła martwa od pierwszego wystrzału. Było to 24 marca 1945 roku w Nysie.
6. Marta Melusja Rybka ur.1905r. w Pawłowie kole Raciborza. Jej ojciec był mistrzem murarskim, mama Wiktoria zajmowała się domem. Była trzecim w kolejności spośród jedenaściorga dzieci Mikołaja Rybki i Wiktorii Kurek. Rodzina została dotknięta wieloma nieszczęściami. Jednego syna nieumyślnie zastrzelił sąsiad, trzech kolejnych zginęło na wojnie, siedmioletnią córkę przejechało auto a w 1945 roku matka Wiktoria przeżyła jeszcze śmierć syna Alojza, córki Marty i męża Mikołaja. Marta wstąpiła do sióstr elżbietanek w 1927 roku. W 1929 roku została skierowana do Domu św. Jerzego w Nysie, gdzie była szkoła dla dziewcząt. Podjęła pracę w piekarni, ogrodzie i gospodarstwie. 24 marca 1945 roku doszło do tragicznego zdarzenia, stanęła w obronie jednej z dziewczyn, a potem: „Żołdakowi udało się wciągnąć siostrę Melusję do pokoju… Rzucił siostrę na łóżko. Osoby, które znajdowały się piętro niżej, relacjonowały, że z góry dochodziły odgłosy gwałtownej szamotaniny, a następnie intensywnej walki … W końcu padło kilka strzałów, a po nich zapadła głucha cisza.”
Kto chciałby poznać więcej szczegółów o życiu i śmierci dziesięciu sióstr elżbietanek polecam książkę „Dziesięć panien mądrych” stron 186, wydaną w 2022 roku, do nabycia na plebanii w Pawłowie.
Zgromadzenie Sióstr św. Elżbiety zostało założone w 1842 roku w Nysie przez cztery mieszkanki tego miasta. Klara Wolff, Matylda Merkert, Maria Luiza Merkert i Franciszka Werner objęły ambulatoryjną opieką chorych w ich własnych mieszkaniach, nie zważając na ich status społeczny, wyznanie i płeć. Zgromadzenie zaczęło się szybko rozwijać. Dziś ma 6 prowincji w Polsce. Z parafii Pietrowice Wielkie do elżbietanek (zwanych też szarytkami) wstąpiło 25 dziewcząt.
„Lepsze jest dobre imię niż wonne olejki,
a dzień śmierci lepszy niż dzień urodzenia” Księga Koheleta 7,1
Bruno Stojer