Miłośnik wierszy Emmerich Glania urodził się w 1934 roku w rodzinie rolnika Bernharda Glania i Anny Tzieply. Jego dziadek Albert urodzony w 1865r. też był rolnikiem. Zaś pradziadek Anton ur. w 1826r. oprócz gospodarstwa rolnego prowadził jeszcze gospodę (na końcu był to Schink u Jokla). Prapradziadek Johann ur. w 1790r. był mistrzem piekarskim. Praprapradziadek Josef jawi się jako bauer. Natomiast prapraprapradziadek Christoforus Glania , urodzony w 1722 był właścicielem domu i kawałka pola za domem. Jego wujek był właścicielem młyna w Pietrowicach. Przy powyższym wywodzie skorzystałem z opracowań Emmericha jakie on zrobił na podstawie naszych parafialnych ksiąg metrykalnych. Młody Emmerich, gdy po żniwach pasał gęsi swojej rodziny na ścierniskach, brał też 3 gęsi wujka Alojza Luxa. Pod koniec tygodnia wujek płacił mu za wypas jego husi jakieś 30 fenigów od głowy. (Alojz Lux, nauczyciel i urzędnik stanu cywilnego ożenił się z siostrą ojca Emmericha, Elżbietą i wybudował dom niedaleko młyna. Po wojnie dom kupił Heinrich Newerla- Heinele Brzink). Z Pietrowic na trek wyjechał z rodziną w Wielki Czwartek wieczorem 1945 roku wspólnie z grupą około 10 furmanek pod przewodnictwem Pawła Gotzmanna (Rzehorzka). Do domu wrócili w II połowie maja. Emmerich Glania uczęszczał po wojnie do polskiej szkoły w Pietrowicach. Bardzo mile wspominał nauczycielkę języka polskiego panią Wójcik oraz kierownika Zaucha, który w kościele siedział w pierwszej ławce i głośno śpiewał. W wieku 18 lat dostał powołanie do SP (Służba Polsce). Pracował przy budowie Nowej Huty, było z nim wiele chłopców ze Śląska w tym i z sąsiednich Krzanowic. Pamiętał takie zdarzenie: Podczas apelu wieczornego dowódca rozdawał pocztę dla junaków SP. List od rodziców dostał też niejaki Józef Piela z Krzanowic. Pomimo kilkukrotnego wywołania nazwiska, Piela z Krzanowic nie występował po odbiór poczty. Koledzy go poszturchują: ”Ty hrame ne słyszisz, to że cie wołaju!”. Wtedy Piela zabiera głos i powolnym majestatycznym głosem powiada: „Jo se ne mynuju Józef, jo se mynuju Josef”. Wszystko skończyło się wielkim śmiechem i od tej chwili Josef z Krzynowic był rozpoznawalny na całej kompanii. Emmerich pracował na gospodarstwie ojca, zaocznie ukończył technikum rolnicze w Nysie. Tam też zdał maturę. Nie ożenił się. Dość szybko zakupił auto, do którego pakował dzieci brata Edmunda i wyjeżdżali na wycieczki. Miał wiele zainteresowań. Czytał literaturę i poezję. Był ciekawy świata. Uwielbiał wiersze śląskiego romantyka Józefa Eichendorfa. Tłumaczył je na język polski. Sam też pisał wiersze, o kościółku św. Krzyża i o Raciborzu. Po 1989 roku jego aktywność wzrosła, został radnym gminy Pietrowice, zapisał się do nowo powstałego chóru Eichendorfa w Raciborzu, potem do chóru Cantate w Pawłowie. Wyjazdy na próby były dla niego odskocznią od szarego życia. Był członkiem zarządu DFK w Pietrowicach Wielkich. Dopóki zdrowie mu na to pozwalało jeździł na organizowane wycieczki po Śląsku. Na ostatniej był w nowym Muzeum Śląskim w Katowicach. Uczęszczał na krąg biblijny. Był dociekliwy i męczył proboszcza swoimi pytaniami. Był to skromny człowiek wielkiej wiary. Pomimo marnej emerytury wpłacał na konto dla ludzi głodujących. Zmarł 23 lutego 2018 roku. Bruno Stojer