Hore!(pali się!)
Mathes Hermeth, tutejszy wolny gospodarz (Freibauer), 28 grudnia 1835 roku wieczorem, poniósł śmierć poprzez doszczętne spalenie podczas pożaru, jaki wybuchł w górnej karczmie (Oberkretscham) Ignatza Watzlawczyck w Pietrowicach Wielkich. Został pochowany 30 grudnia, po sądowych oględzinach i uzyskaniu urzędowej zgody. Był jednym z wielu mieszkańców, który w czasie pożaru próbował coś uratować.
Informacja została znaleziona w parafialnej księdze zgonów -1835/nr 57 : „Den drießigsten Dezember. Mathes Hermeth hiesiger Freibauer, welcher am 28. Hujus [jego, tego] Abends, bei dem hierselbst im Oberkretscham des Ignatz Watzlawczyck ausgebrochenen Feuersbrunst verunglückt und ganz verbrannt ist, wurde nun erst nach gerichtlicher Besichtigung und Bewilligung beerdigt.”
Mathes Hermeth (1788 -1835) miał w linii prostej w Pietrowicach następujących potomków: Johann Hermeth (1811-1868), Richard Hermeth (1853-1915), Carl Hermeth (1876-?), Johann Hermeth (1900-1979) i Hildegard Hermeth (1934-2005) po mężu Mludek (Kowaliczek).
Karczmarz Ignatz Watzławczyck zmarł w 1854 roku w wieku 43 lat. Karczma górna znajdowała się w miejscu, gdzie znajdował się sklep „U Komarka, ul. Wyzwolenia 53. Dziś jest tam posesja rodziny Garliński. W 1765 roku karczmę kupił za 320 talarów cesarskich Franciszek Watzlawczik, dziadek wspomnianego Ignatza. W lutym 1919 gospodę kupił Florian Fuss, właściciel karczmy w Gródczankach i w rękach tej rodziny gospoda była do 1945 roku. Rodzina Fuss prowadziła w Gródczankach gospodarstwo rolne, gospodę z ogrodem piwnym i salą taneczną. W niedzielne popołudnia u Fussa było pełno ludzi, również z Pietrowic i Kietrza. Często grała tam orkiestra dęta z Pietrowic. Gdy do „Fussa” na Małej Stronie przyjechali właściciele po treku (wojennej tułaczce) to osiedleni tam już repatrianci nie pozwolili rodzinie Fuss zabrać nawet bucików od dzieci. Rodzina Fuss spała u sąsiadów a potem w transporcie wywieziono ich do Niemiec.
Downiejszi chopy piły moc wiac mysz dzisiok (dawniej mężczyźni pili dużo więcej niż dziś). Zdarzyło się przed II wojną w gospodzie u Fussa, kole Kumarka, że trzech gospodarzy pietrowickich, wcale nie najmniejszych, założyło się, że kto pierwszy odejdzie od stolika, to płaci za wszystkich. Wszyscy trzej wytrzymali cały wieczór, całą noc i całe rano. Potem doszli do porozumienia, że rachunek dzielą przez trzy. Jeden sprzedał byczka, drugi świnkę, trzeci jeszcze coś i rachunek zapłacono.
W czasie II wojny światowej gospoda u Fussa była miejscem noclegu dla jeńców wojennych którzy przez dzień pracowali u bauera. Rosjanie spali na I piętrze, Ukraińcy spali na parterze i nie byli pilnowani, a Serbowie byli ulokowani w Starej Szkole.
Bruno Stojer